wtorek, 26 czerwca 2012

'Would someone on the Knicks please drive the lane'


            Miasto reprezentowane przez daną drużynę NBA ma ogromny wpływ na jej charakterystykę. A w szczególności jeśli tym miastem jest Nowy Jork. Tak jak pisalem w 'Manifeście', 'Wielkie Jabłko' dostarcza mnóstwo dodatkowych tematów tworzących otoczkę wokół Knicks. Dla osób piszących o tej drużynie jest to swego rodzaju błogosławieństwo. Natomiast patrząc na czynniki czysto sportowe nie zawsze to sprzyja poprawnemu rozwojowi drużyny. W Nowym Jorku podobnie jak w Knicks- wszystko musi być wielkie, natychmiastowe i spektakularne. Jak to się kończy? Wystarczy spojrzeć na osiągnięcia z poprzedniej dekady. Dla kontrastu pozwolę sobie przytoczyć przykład Oklahoma City Thunder. Strona sportowa drużyny zachwyca- wzorowo budowany team, najwyższy w lidze wskaźnik decybeli w Chesapeak Energy Arena , wyniki godne pozazdroszczenia i możliwość napisania poematu koszykarskiego o tegorocznym finale konferencji ze Spurs. Z drugiej strony o mieście nie można wiele powiedzieć. Nie to, że opowiadam się za 'Ponaddźwiękowym' przywróceniem drużyny NBA do pięknego Seattle, ale w OKC wieje nudą. Jedyne co mi się kojarzy ze stanem i miastem Oklahoma to przerażające zamachy z 1995 roku (ostatnio Bill Simmons pisał o traumatycznych przeżyciach mieszkańców tego miasta i chyba wyczerpał temat)* oraz mocno naciągany wątek wyjazdu Chandlera Binga do Tulsy w 9 serii 'Przyjaciół'. Ten drugii wątek wbrew pozorom można ciągnąć naprawdę długo, co udowodnili nam producenci serialu. Dlatego też wierzę w fanów piszących o Thunder- w końcu to oni w pewien sposób są przyczyną nawrotów 'Bezsenności w Seattle'. Na szczęście problemy ze snem Nowego Jorku (miasto, które nie śpi) nie są powiązane z tematyczną nudą. Nowy Jork należy do kulturalnych stolic świata; o Nowym Jorku nagrywa się filmy, pisze książki i śpiewa pieśni. Dlatego też wybór mojego pierwszego wpisu (nie wliczam 'Manifestu', który jest wprowadzeniem) powinien sprawić mi selekcyjny problem- tyle, że tak nie jest. Dlatego oszczędzę sobie tanich gadek typu: 'Jak to długo się zastanawiałem nad wyborem bohatera...'- (bardziej oklepane jest chyba tylko nadużywane w podrzędnych powieściach swtierdzenie 'szedł chwiejnym krokiem'). Od pierwszej minuty założenia Dishin and Swishin chciałem, aby wpis numero uno był o człowieku takim jak my- o fanie Knicks i miłośniku koszykówki. Poza tym, aby nosił on w sobie wszystkie najlepsze cechy kojarzące mi się z  Nowym Jorkiem i jego mieszkańcami, a mianowicie: z koszykówką, hip hopem przestrzeni lat 80tych i 90tych, skateboardingiem, ogromnym poczuciem humoru, pełnym luzie, dużym dystansie do siebie, otwartości oraz snapback'ach i obcisłych spodenkach. Te i wiele innych przymiotów przynosi mi na myśl postać Adama Yaucha, znanego przedewszystkim jako MCA, niedawno zmarłego członka Beastie Boys i oddanego fana Knicks. Jego wybór był dla mnie 'nołbrejnerem'.




                  Do mojego pierwszego kontaktu z 'Bestialskimi Chłopcami' doszło w połowie lat 90tych. Wtedy to po raz pierwszy zobaczyłem w telewizji klip do kawałka 'Say Watch'cha Want' z 'Check Your Head'. Zaraz po jego obejrzeniu dowiedziałem się czego chcę i postanowiłem sprawdzić bynajmniej nie swoją głowę, ale kieszonkowe. Oczywiście poza stroną muzyczną, wielkie wrażenie wywarła na mnie koszulka z logiem Knicks, którą na wspomnianym teledysku miał na sobie Mike D (nawet czapka Supersonics noszona przez Randolpha w 'Uwolnić orkę' nie odbiła większego piętna na moim dzieciństwie). Jako że przywiozuję wagę do symboli, od tamtej pory było dla mnie jasne, że Beasties utożsamiają się z moją ulubioną drużyną, ja utożsamiam się z nimi i w pewien sposób razem tworzymy jedną wielką rodzinę. Jak to bywa z krewnymi, kontaktu z Beasties nigdy nie straciłem. Najczęściej spotykałem ich na boiskach do kosza, gdzie dochodziły mnie zapuszczane z boom box'u 'intergalaktyczne' dźwięki albumu 'Hello Nasty'. Zresztą nie ma co się dziwić temu zjawisku, w końcu do premiery ostatniej płyty zespołu doszło w bardzo podobny sposób i nieprzypadkowo w wyjątkowym dla fanów Knicks miejscu:




Nieprzypadkowy był też wybór dnia tego wydarzenia. Do premiery 'Hot Sauce Comitee pt. II' doszło na kilka godzin przed pierwszym od lat meczem Play Offs w Madison Square Garden. Dźwięki albumu niestety nie pomogły tego dnia Nowojorczykom, gdyż zdecydowanie polegli w pojedynku z Celtics. Po tym meczu, uśmiechy na twarzach kibiców z MSG przyprawiały jedynie nagłówki w mediach, głoszące że 'Knicks zostali ograni przez Beastie Boys w MSG' ('Beastie Boys outplay the Knicks at Madison Square Garden'). Gdyby 'Hot Sauce...' okazała się ostatnią płytą w dorobku zespołu, trzeba przyznać, że byłoby to bardzo symboliczne pożegnanie. 

Adam Yauch nie był fanem Knicks z doskoku- celebrytą, który chciał się pokazać na meczu w pierwszym rzędzie. Zresztą Beasties drwili z tego rodzaju zachowań. Znał się na rzeczy, był pasjonatą koszykówki i przynajmniej raz w tygodniu odwiedzał boisko, gdzie toczył pojedynki z Ad-Rockiem, Mike D (pozostali członkowie Beatsie Boys), Q-Tipem a czasem nawet z Michalem Beasley.




                    Ostatniego z wymienionych MCA poznał w 2006 roku podczas kręcenia filmu 'Gunnin for that #1 spot', którego był reżyserem. Pomysł o nakręceniu tego materiału nie mógł się pojawić podczas innej okazji, niż gry w kosza. Tak się złożyło, że podczas cotygodniowych rozgrywek pojawił się organizator prestiżowego meczu Elite 24, który poprosił Yaucha o poprowadzenie jednej z drużyn. MCA przyznał, że nie zna się na trenerca, ale jest całkiem niezłym reżyserem (Yauch m.in. kręcił teledyski Beastie Boys) i mógłby nagrać film o tym wydarzeniu. Jak sam przyznał, długo nieprzygotowywał się do realizacji tego projektu. Idea filmu pojawiła się w wakacje, a już we wrześniu rozgrywano mecz na Rucker Park na Harlemie. Zresztą spontaniczność cechowała MCA, który natychmiastowo urzeczywistniał swoje pomysły.* Elite 24 odbywa się co roku i skupia najlepszych graczy w kraju na poziomie liceum. Yauch postanowił wybrać ośmiu z nich, reprezentujących różne środowiska społeczne oraz posiadających odmienne cechy charakteru. Po wskazówkach otrzymanych przez organizatorów doszło do selekcji, a szcześliwymi przyszłymi bohaterami filmu zostali m.in. wspominany wcześniej Beasley oraz Kevin Love, Brandon Jennings, Tyreke Evans, Jerryd Bayless, Lance Stephenson (Yauch pominął w swoim filmie dwóch przyszłych graczy Knicks Billa Walkera  oraz Anthony Randolpha). Film nie skupia się tylko na sytuacji nastolatków, którzy za kilka lat maja stać się multimilionerami i gwiazdami NBA, ale również pokazuje jak wielki szacunek wśród graczy ma Rucker Park. Pierwsze cztery części tego filmu można zobaczyć pod linkiem poniżej (niestety końcówka nie jest udostępniona):






                                                     MCA z Danilo Gallinarim podczas draftu w 2008 roku.


Jak na niezwykle utalentowanego człowieka przystało, MCA poza graniem w kosza i nagrywaniem filmów o tym sporcie, często w swojej twórczości odnosił się też bezpośrednio do swojej ulubionej drużyny. Pozwolę sobie przytoczyć kilka odwołań do Knicks użytych w utworach Beastie Boys i zabawić się w nieodżałowanego Doktora Gadkę z miesięcznika 'Klan'*:

-Na utworze 'Pass the Mic' znajdziemy: "So what you gonna say that I don't know already? I'm Clyde and I'm rockin steady"- chyba oczywiste o którego Clyde'a chodzi (dla ścisłości w Nowym Jorku jest tylko jeden Clyde!)

-W kawałku 'B-boys makin with the freak freak' znajdziemy popis znajomości zwrotów grzecznościowych Mike'a D: 'Excuse me motherfuckers, can I beg your pardon? I'm gonna see the Knicks at Madison Square Garden... And like the Knicks I got the game like I worked at Hasbro' (Hasbro to amerykański producent gier planszowych i zabawek, także kuma tę grę).

-W tym samym utworze 'Chłopcy' rapują o pamiętnych fryzurach Anthony'ego Masona: 'I get my hair cut correct like Anthony Mason'.

-Na płycie 'Ill Communication' nie zapomnieli o sercu do gry Johna Starksa i w moim ulubionym kawałku nagranym razem z Q-Tip'em 'Get it together' słyszymy 'See I'v got heart like John Starks'



-Wyróżniają też przywództwo 'swojego człowieka' Pat'a Ewing'a, z którym Knicks w 1993 osiągneli drugii najlepszy rezultat w lidze z bilansem 60-22 ('Lead my team to sixty wins, like my man Pat Ewing' z 'Flute Loop')

-Już w pierwszych wersach 'Unite' przechwalają się umiejętnościami i poziomem technicznym podobnym do Latrell'a Sprewell: 'Goin off the hook like Latrell Sprewell, I've got the ill technique so you know me fe well' i w dalszej części MCA kończy swoją zwrotkę sławnym: 'I got books with the hooks and it looks like rain, Would someone on the Knicks please drive the lane'.

-Wisieńką na torcie jest tekst Mike'a D z 'Lay ti on me' o swoim ulubionym zawodniku Knicks: 'More updated on the hip-hop lingo, My favorite New York Knick was Harthorne Wingo'- dzięki temu wersowi nikt nie zapomni, że Wingo był członkiem mistrzowskiego składu z 73 roku :).

-Beastie Boys, podobnie jak charakter tego bloga, nie cackali się z wrogami swojej drużyny- w 'Tough Guy' nie szczędzą słów w kierunku Billa Laimbeera: 'Butcher me on the court, Too many elbows to report, Now you're poking me in the eye, Bill Laimbeer motherfucker, it's time for you to die' (w wolnym tłumaczeniu 'Grasz nie czysto Bill, lepiej żebyś zmykał gnojku').

Po śmierci MCA, dwóch pozostałych członków zespołu przyznało, że to On był mózgiem operacyjnym zespołu. To On podejmował decyzje wyboru tematu okładki (każdy z członków miał prawo veta). To On miał największy wpływ na to jaką formę przybierze kolejny album (Yauch wyszedł z inicjatywą nagrania instrumentalnego albumu 'The Mix-up'). To On był odpowiedzialny za wszelkie sprawy organizacyjne zespołu. Jedną z przyczyn takiej roli MCA w Beastie Boys był na pewno jego wiek (najstarszy w zespole), ale również ogromna pomysłowość i cechy przywódcze. Adam Yauch dojrzewał na oczach całej sceny muzycznej, a wraz z nim jego zespół. Grupa, która w początkowych latach swojego istnienia wywołała niejeden skandal prowokującym zachowaniem oraz ostrymi tekstami, z czasem zaczeła zwracać uwagę na niesprawiedliwość społeczną oraz krytykować brudną politykę. Jednym z głównych powodów takiego zachowania zespołu była przemiana jaka się dokonała w życiu duchowym MCA. Po swojej podrózy po Azji, Adam zaczał zgłebiać nauki Buddyzmu. Już jako Buddysta, Yauch nie używał obraźliwych zwrotów w swoich tekstach i podobne reguły dotyczyły całego zespołu (Ad Rock zdradził, że Mike D miał ogromne problemy z dostosowaniem się do nowych zasad ;). Poza tym zaangażował się w działalność polityczną na rzecz Wolnego Tybetu. MCA często występował też jako krytyk działań wojennych USA i podczas jednego z rozdań nagród muzycznych w 1998 roku zaapelował do rządu amerykańskiego o zaprzestanie interwencji na Bliskim Wschodzie. Swój apel argumentował między innymi eskalacją terroryzmu wśród wyznawców islamu i niechęcią obywateli krajów muzułmańskich do USA. Jak się później okazało były to prorocze słowa. Pomimo zmiany poglądów i charakteru tekstów, Beastie Boys zawsze pozostali wierni Old-Schoolowym brzmieniom i swojemu wizerunkowi. Na swoich koncertach i teledyskach sprawiali wrażenie skretyniałych amerykańskich nastolatków. Przez co między innymi magazyn Rolling Stones określił sukces płyty 'Licensed to Ill' mianem 'Dzieła sztuki stworzonego przez trzech idiotów'. Przyjęcie takiej postawy może świadczyć o ich dystansie do siebie oraz o ogromnym poczuciu humoru. 

Beastie Boys stali się ikoną muzyki (przyjęci do 'Rock 'n' Roll Hall of Fame', jako drugi zespół hip-hopowy obok Run DMC) i integralną częścią Nowego Jorku. Dla mnie przede wszystkim są członkami ogromnej rodziny Knicks Nation. Dlatego też w momencie, w którym przeczytałem o śmierci MCA pomyślałem o stracie jednego z nas- oddanego fana Knicks i miłośnika koszykówki, którego twórczość zapamiętam jako soundtrack do mojego okresu dojrzewania. W dwa dni po odejściu MCA, New York Knicks odnieśli swoje pierwsze od wielu lat zwycięstwo w Play Offs. Zawsze będę dumny z tego, że był jednym z nas.


piątek, 15 czerwca 2012

The CommuKnicks Manifesto


        Itensywność skóconego sezonu nie odstraszała wyłacznie graczy NBA, ale również przełożyła w czasie   plany potencjalnych blogerów. Podziwiam, każdego który nadążał za szalonym tempem rozwoju zdarzeń sezonu 2011/12 i regularnie dodawał wpisy. Dlatego też przyjmijmy, że oficjalnym warunkiem założenia tego bloga było odniesienie pierwszego zwycięstwa w Play-Offs od maja 2001, a więc od czasów kiedy w panoramę Manhattan'u wpisywały się jeszcze bliźniacze wieże World Trade Center. Równie mało imponujące wrażenie sprawia data ostanio wywalczonego mistrzostwa NBA przez Nowojorczyków, które miało miejsce w 1973 roku. To tylko dwie statystyki świadczące o charakterze fanów z Mekki koszykówi, których porównać można do koneserów wiekowego wina potrafiących czekać dekadami na dopełnianie się smakuNieprzerwanie od blisko czterdziestu lat, fani NYK nie przestają wierzyć w odniesienie ostatecznego zwycięstwa, latami doprawianego pasją i goryczą porażki. Bycie fanem Knicks jest stanem umysłu. Nawiązując do wypowiedzi Chucka D z Public Enemy: "Fan Knicks nie jest typem fana parady ulicznej. W tej drużynie nie było sukcesu od lat, a więc nie ma czego tutaj celebrować" i dlatego wśród trybun MSG nie znajdziesz przypadkowych gapiów. Okres posuchy wykluczył zjawisko kibiców sukcesu. Nowy Jork jest wypełniony koszykówka od Madison Square Garden, poprzez Rucker Park na Harlemie, osiedla Queensbridge po sam Bronx i z powrotem na Brooklyn. Możnaby rzec, że Nowy Jork jest koszykówką, mimo że ta nie jest jego najpopularniejszym sportem. Tutaj fan zna się na rzeczy i oczekuje twardej, pełnej poświęcenia gry i cieżkiej harówki. Wszystko to znajdziesz w naszym menu.

        Zdaję sobie doskonale sprawę, że nie jest to pierwszy blog o Knicks w naszym ojczystym języku. Tematyce Nowojorskiej drużyny jest już poświęcony prawdopodobnie najlepszy i najbardziej niepowtarzalny blog w Polsce, którego akcja rozgrywa się w alternatywnym świecie fantasy. Sam jestem  wielkim fanem Impresji i gorąco je polecam (tak jakby one tego potrzebowały)! Pomimo to nie martwię się o przesycenie rynku blogowo-informacyjnego produktem nowojorskim. Na Dishin nie znajdziecie opisów wewnętrznej walki pomiędzy ciemną a jasną stroną Knicks, czy ezoterycznych rozważań na temat źródła pochodzenia energii otaczajacej Melo. Znykający jest mistrzem w tym co robi i niech tak zostanie! Natomiast ten blog jest tworzony przez fanów dla fanów, co nie oznacza że przybierze on formę ołtarzyka, w którym to będziemy chwalić naszych bożków z Mekki koszykówki. Nawiązując do słów wielkiego człowieka 'religia to opium dla mas' i tego się trzymajmy (nieprzypadkowy tytuł wpisu ;). Także kilka słów o metodologii. 

        Sam jestem zwolennikiem teorii krytycznej, która to właśnie poprzez analizę i konstruktywną krytykę ma służyć ciągłemu ulepszaniu naszej rzeczywistości. Knicks daleko do ideału, a więc będzie duże pole do... krytyki. Jest to moje pierwsze tego rodzaju autorskie przedsiewzięcie, dlatego też liczę na uwagii i spostrzeżenia mogące przyczynić się do poprawy mojej składni, stylistyki, interpunkcji czy gramatyki (uwaga na gramatykę mistrza Yody!). Nie posiadam zbyt wielkiego doświadczenia w pisaniu. Do tej pory udało mi się napisać śladową ilość tekstów i kilka esejów do szkoły. Jestem 'Rookiem' jak 'Shump' w świecie blogowania i podobnie jak on potrzebuję rad Woodsona, a więc krytycznie ku lepszemu. 

        Oczywiście na Dishin będą zamieszczane najnowsze newsy i analizy wszystkich meczy czy ostatnio podejmowanych decyzji przez menedżment. Ze względu na bogatą historię Knicks będę często zaglądał wstecz do archiwów, aby odtwarzać najwierniej jak to możliwe klimaty z poprzednich dekad. Postaram się tego dokonać poprzez analize starych tekstów (Sports Illustraded itd.), czy samych nagrań wideo. Co jakiś czas znajdziecie tutaj opisy bohaterów hisorycznych (od Guerin'a przez Holzmana do Masona), postaci kontrowersyjnych (od Riley'a, przez Isiah do Marbury'ego), a nawet przybliżenie sylwetek śmiertelnych wrogów takich jak Vernon Maxwell czy Reggie Miller. Między innymi z powodu dość długiego okresu międzysezonowego (szczególnie w ostatnich 11 latach) będę uzupełniać bloga innymi materiałami- nie dotyczącymi stricte koszykówki, ale luźno powiązanymi z tematem przewodnim. Wszystko po to, aby nieco urozmaicić nasze menu i skorzystać z bogactwa tematów jakich dostarcza nam Nowy Jork. Będę odkrywał kulturę towarzyszącą naszym Knicks, bo przecież co mecz wybitne postaci wypełniają trybuny MSG (od Woody'ego Allen'a, przez muzyków z Beastie Boys do samego Joey'ego Tribbiani). Jak pewnie zauważyliście podczas obecnego sezonu Mekka koszykówki, o dziwo samą koszykówką nie żyje- przez kilka meczy byliśmy świadkami okrzyków dopingujących Nowojorskich Giants. Na Dishin and Swishin pojawią się wpisy o lokalnych drużynach z innych dyscyplin sportowych (Yankees, Mets, Giants, Jets, Rangers, Islanders i raczej odpuszczę sobie Nets). Wszystko po to aby nieco przybliżyć kulturę Knicks, odsłonić otaczający ich obraz i w końcu by doświadczyć szerszej palety smaku. Zresztą, kto z nas się nie cieszył gdy Giants dokopali w Super Bowl Pats'om z Nowej Anglii. Skoro naszym futbolowym kuzynom udało się skosztować smaku zwycięstwa- teraz nasza kolej na odkręcenie korka blisko czterdziostoletniej butelki. Wznieśmy toast za Knicks!