sobota, 13 października 2012

Trudna przeprawa przez Atlantyk: New York Knicks

       
       Przyszła pora na ostatnią część przeprawy przez dywizję atlantycką i dobicie do portu na Manhattanie.

To mógł być naprawdę udany okres międzysezonowy. Najpierw Nowojorczycy wygrali sprawę o Early Bird Rights dla Steve'a Novaka i Jeremy'ego Lina; zaproponowali stałą posadę trenera, sprawdzonemu w tej roli Woodsonowi; ku pokrzepieniu serc sprowadzili 'wiecznego' Knicka Cambyego; chociaż przepłacili Novaka, to za pół-darmo pozyskali J.R. Smitha; przegrali walkę o Nasha, ale pozyskali mentora dla Lina w postaci Jasona Kidda i wzmocnili pozycję rozgrywającego 'doświadczonym debiutującym' Prigionim; zdecydowali się na niewyrównywanie niedorzecznej oferty dla Landry'ego Fieldsa od Raptors- co dawało nadzieje na to, że w wydawaniu pieniędzy przez Knicks pojawiła się jakaś granica rozsądku. Jednak wraz ze sprowadzeniem Feltona i Thomasa slogan 'Once a Knick, always a Knick' nie brzmiał już tak dumnie, bo w tym przypadku oznaczało to tylko decyzję o niewyrównaniu oferty Rockets dla Jeremy'ego Lina. Nagle dopiero co nakreślona granica rozsądku, zamieniła się w ograniczenie . W takiej sytuacji normalnie chciałoby się  zapytać dlaczego Knicks robią wszystko przesadnie... nawet oszczędzają? I jeśli to robią, to dlaczego na graczu, który uratował poprzedni sezon, ma potencjał koszykarski i ogromną wartość marketingową? Mimo wszystko trudno uwierzyć, że to kwestia finansowa zaważyła o ostatecznej przeprowadzce Lina do Teksasu. 

Nawet bardzo okazyjne pozyskanie Feltona i ściągnięcie przecenionego Brewera nie poprawiło smaku na kacu po Linsanity- wie coś o tym Jason Kidd. Nagle cały off-season nabrał komicznego wyrazu, który był nakręcony pijackim wybrykiem 'mentora Kidda', a przyjście Rasheeda Wallace sprawiło, że żarty o wieku Knicks przestały być śmieszne i zaczeły wręcz straszyć. Można zrozumieć obudowywanie składu doświadczonymi graczami, ale żeby odrazu kompletować najstarszą drużynę w historii NBA? Kolejny dowód na to, że Knicks robią wszystko naprawdę przesadnie. W sumie po tych decyzjach, wszelkie działania Nowojorczyków przedstawiano w prześmiewczym stylu- nawet ściągnięcie Hakeema Olajuwona na obóz do Greenburgh obrócono w akt lenistwa Knicks nieraczących się pokwapić do centrum szkoleniowego 'The Dreama' w Teksasie. Popełniono w ostatnich dwóch miesiącach wiele błędów w sposobie zarządzania drużyną, ale jednoczośnie fani Knicks nie powinni ulec tendencyjnym opiniom na temat swojej drużyny, które trzymają się jej kurczowo od pamiętnych rządów Isiaha Thomasa. Fakt mogło być lepiej, ale jakby nie patrzeć Nowojorczycy będą dysponować prawdopodobnie najlepszą drużyną od 2000 roku i jeśli zdrowie dopisze to wiek naprawdę pozostanie tylko liczbą. Przecież jeszcze w trakcie trwania ostatniego sezonu wróżono, że Knicks nie będą w stanie skompletować równie głębokiego rostera za rok, a tym czasem ławka rezerwowych wydaje się być dłuższą niż wcześniej. Skład jest o wiele starszy i nie ma w nim praktycznie upside'u, ale jest to drużyna budowana na tu i teraz- a, teraz odwołując się do słów Alana Hahna i powtarzanych przez Mike Woodsona, to walka o prym w Atlantic Division i dopiero później snucie dalszych planów.

ZMIANY KADROWE

Knicks w poprzednim sezonie brakowało przede wszystkim rozgrywających- w końcowym etapie rozgrywek jedynym zdrowym na tej pozycji był Mike Bibby. Knicks gdyby mieli wszystkich graczy do dyspozycji byliby przynajmniej w stanie podjąć walkę z Miami. Możnaby też zastanawiać jak zakończyłaby się ta rywalizacja, gdyby to zawodnicy Heat narzekali na podobną ilość urazów, a Woodson mógł skorzystać z pełnego składu. Jednak nie ma co gdybać, Heat byli zdecydowanie lepsi i zasłużenie sięgneli po tytuł.

W sumie od odejścia Feltona do Denvera, Knicks nie mogli korzystać z usług stałego rozgrywajacego, co więcej przez większośc tego okresu ich system opierał się na grze zawodnika z tej pozycji. Niby pojawił sie Chauncey Billups, ale nie miał odpowiedniej ilości czasu na wgranie się i doznał kontuzji w kluczowym momencie sezonu. Następnie był nieudany eksperyment z Toney Douglasem; supernova w postaci Lina, która zgasła wraz z kontuzją; przyśpieszony powrót Davisa zakończony też kontuzją i w końcu jedyną opcją okazał się być Bibby. Powrót Feltona może to zakończyć, tym bardziej że prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z Feltonem podobnym do tego z 2010- najwidoczniej potrafi się zmobilizować gdy musi udowodnić swoją wartość.

Jestem przeciwnikiem niewyrównania oferty Lina. Jednak wydaje się być dużo prawdy w słowach Tysona Chandlera, który stwierdził że Jeremy sam się uczył dopiero roli rozgrywającego, a drużyna tym czasem potrzebowała gotowych rozwiązań. Sam się zastanawiałem nad tym jakiś czas temu i słowa Chandlera jakoś mnie nie zaskoczyły, szczególnie jeśli spojrzymy na te sprawę w kontekście obecnej drużyny. Jak wiemy Woodson preferuje bardziej doświadczonych, żeby nie powiedzieć starych graczy, którzy znają swoją rolę na parkiecie. Od początku brałem pod uwagę, że to słowo trenera mogło mieć decydujący wpływ na los Lina w Nowym Jorku, który zwyczajnie nie pasowałby do koncepcji drużyny Mike'a. Tym czasem Felton mógł wydawać się lepszym uzupelnieniem, a wraz ze zniknięciem Lina znikneła presja z konieczności wsytawiania rewelacji poprzednich rozgrywek w pierwszym składzie, lub dawania takiej ilości minut z ławki, która usatysfakcjonowałaby fanów. Nie tyle co brakowało pieniędzy na Lina, co czasu na jego rozwój z tym składem. Nie zdziwiłbym się gdyby właśnie z czasem powrócił do Nowego Jorku (2015?).

Feltona będą dzielnie wspierać Kidd i Prigioni, którzy najlepsze lata swojej gry mają dawno za sobą, ale wciąż mogą doskonale się spełnić w roli drugiego i trzeciego zawodnika na tej pozycji. Nikt nie będzie wymagał od Kidda dyrygowania zespołem, tak jak robił to w Dallas. Wątpie też, żeby Prigioni grywał więcej niż kilka minut w meczu. Myślę, że tę dwójkę jest stać jeszcze na solidną porcję koszykówki i na pewno przyda się ich koszykarskie IQ, a o nadwyraz potrzebnym mentorstwie już nie wspominając. Prigioni, choć do szybkich graczy nie należy i może mieć problemy z grą w obronie, to ma znakomity przegląd pola. Poza tym wszyscy lubią grać z zawodnikiem, który najpierw rozgląda się gdzie podać i szuka kolegów z drużyny na czystych pozycjach. Cały zespół będzie mógł też się uczyć i korzystać ze współpracy defensywnej pomiędzy Kiddem, a Chandlerem. 

Feltona widziałbym raczej w roli napędzającego grę, występujacego częściej ze STATem i Smithem. Szczególnie ze współpracy z tym pierwszym można wiele oczekiwać- oczywiście najwięcej będzie zależeć od zdrowia i tego czy żadne kontuzje nie będą dokuczać Amar'e. Jason Kidd prawdopodobnie sprawdziłby się lepiej grając częściej z Melo, gdy STAT odpoczywałby na ławce- przemawia za tym doświadczenie w dogrywaniu podań na izolację latami praktykowane u boku Nowitzkiego. Jest kilka opcji i działa to na korzyść Mike'a Woodsona, który ma do dyspozycji graczy mogących występować na różnych pozycjach w wielu wariantach.

Knicks w przeciągu zaledwie kilku dni zmienili się z drużyny ultra-ofensywnej na skupiającą się przede wszystkim na grze w obronie, co w połączeniu z rollecoasterem formy z poprzedniego sezonu mogło wywołać dwubiegunowość u zawodników i fanów. Woodson postanowił wzmocnić fundament swojej strategii dodając przede wszystkim twardych i doświadczonych graczy, znanych z umiejętności w grze defensywnej. Z perspektywy dokonanych ruchów transferowych można wywnioskować, że Woody nie stara się prześcignąć rywali (głównie Heat) w ilości talentu zawartego w rosterze- bo jest to raczej niemożliwe- a będzie szukał szansy w twardej grze, w której nie miejsca na przyjacielskie uściski. Nie chcę tutaj stawiać Woodsona na równi z Patem Riley, ale sytuacja Knicks z 1991 roku była bardzo podobna. Nowojorczycy nie mieli wtedy tyle talentu co Bulls, a Riley sięgał przede wszystkim po graczy potrafiących walczyć i nie patrzył na umiejętności czysto koszykarskie- chciał stoczyć fizyczną walkę z Jordanem i jego świtą, a to był jedyny możliwy i do tego sprawdzony sposób. Zwiększenie roli Johna Starksa, pozyskanie Anthony Masona, a nawet ściągnięcie Xaviera McDaniela miało najpierw wzmocnić fizyczność zespołu, a dopiero później w jakiś sposób wzbogacić jego koszykarskie umiejętności. Teraz też do Knicks dołączyli gracze przykładający się do defensywy, zadziorni, potrafiący obtłuc pod koszem (Camby, Thomas, Wallace, Brewer, Felton, Kidd). Zawodnicy Knicks w ostatnich pojedynkach z Heat sprawiali wrażenie przestraszonych i wygladali na przytłoczonych talentem 'Big Three'. Z tyloma charakternymi weteranami w składzie podjęcie walki na parkiecie nie powinno stanowić problemu i może okazać się jednym z najrozsądniejszych rozwiązań.

Nie chcę wyciągać zbyt daleko idących wniosków (lub bawić się w Skipa), ale najlepszy zawodnik Heat wydaje się być podatnym na twarde i wrogie nastawienie przeciwników, a przyjacielskie stosunki z rywalami ułatwiają mu osiągniecie celu. Nie ma co się temu dziwić, bo przecież przed latami z tej metody korzystał też Bill Russell, który poza parkietem przyjaźnił się z Chamberlainem. Pytanie tylko, czy nawet jeśli Woodson będzie chciał nakręcić na Manhattanie trzecią część Bad Boys, to czy Melo i STAT dadzą się obsadzić w odegranie głównych ról? Bo bez udziału dwójki liderów ta produkcja nie odniesie sukcesu. 

Knicks mają też o wiele lepiej obudowaną linię obrony strefy podkoszowej. W bronieniu własnej obręczy będą wspierać Chandlera jeszcze Camby, Thomas i najprawdopobniej Wallace. Każdy z nich jest wiekowym graczem, ale nie będzie się wymagać od nich więcej niż kilka minut na mecz, a to nie powinno zbytnio obciążyć ich możliwości. Oczywiście jest to też pewna strategia na liderów Miami, których główną bronią jest zdobywanie punktów spod obręczy (nie zapominając oczywiście o zagrożeniu zza łuku).

KLUCZOWY GRACZ

Carmelo Anthony będzie ofensywnym liderem zespołu. Wszelkich zapewnienia o zmianie stylu gry oraz większemu zaufaniu wobec partnerów na pewno nie wpłyną na to, że Melo nadal będzie głównym źródłem dostarczania punktów w drużynie i samemu będzie szukał drogi do kosza. Tyson Chandler będzie ustawiał obronę i zapewne bez niego na parkiecie Knicks będą się spisywać o wiele gorzej po defensywnej stronie. Obaj panowie znają doskonale swoją rolę i zdają sobie sprawę, które elementy swojej gry mogą poprawić. Anthony ma potencjał, aby stać się graczem 20-10-5, o czym mówił nawet Clyde. Melo zapewnia, że po grze na igrzyskach zrozumiał jakie błędy popełniał i dzięki temu będzie darzył większym zaufaniem kolegów z drużyny- zobaczymy ile z tego wyjdzie. Chandler w trakcie przerwy między sezonami pracował nad 'jumperami' z bliskiej odlgegłości od kosza, aby stać się bardziej użytecznym w ataku. Ale tak naprawdę i tak najwięcej będzie zależało od dyspozycji Stoudemire'a i czy się odnajdzie w nowym sezonie, bo przez cały ostatni rok sprawiał wrażenie zagubionego. STAT musi odnaleźć swoją niszę i czynić zespół mocniejszym będąc na parkiecie, a nie sprawiać że z nim na parkiecie Knicks tracą znacznie większą ilość punktów. Pokazał w kilku meczach, że jest w stanie wpłynąć pozytywnie na obraz gry. Pomóc w tym wszystkim powinien mu powrót Raymonda Feltona do Nowego Jorku, z którym współpraca wychodziła mu znakomicie. 

O ile występy Amar'e u boku Tysona i Carmelo na pewno w jakiś stopniu ograniczały jego grę i wpływały dyspozycje, to zdecydowanie największy wpływ na jego formę miało zdrowie. Stoudemire musi czuć się w pełni sił, żeby znowu stać się zagrożeniem w 'pomalowanym'. Tylko w ten sposób sprawi, że chęć przesunięcia go na ławkę nie będzie oznaczał korzyści dla zespołu. Amar'e ma wiele do udowodnienia i miejmy nadzieje, że zdrowie mu dopisze i zarazem przysporzy wiele okazji do udowodnienia swojej wartości.

NAJSŁABSZE OGNIWO W S5

W sumie tutaj też możnaby wymienić Amar'e, któremu trudno będzie się wpisać w defensywną koncepcję Woodsona. Poza tym, tak jak wcześniej wspominałem, chyba tylko posadzenie Amar'e ze wszystkich dostępnych ruchów w pierwszej piątce przyniosłoby najwięcej korzyści zespołowi. Kluczowy gracz i najsłabsze ogniwo w S5 w jednym? Chyba tylko w Knicks mogą dostarczyć tyle sprzeczności. 

Niemniej jednak pod nieobecność Shumperta i z powodu ostatniego urazu Brewera to pozycja rzucającego obrońcy może przysporzyć najwięcej kłopotów Woodsonowi. J.R. Smith domaga się gry w pierwszej piątce, chociaż doskonale pasuje do roli scorera z ławki, a poza tym w wyjściowym skłądzie jest już wystarczająca ilość zawodników lubiących grać z piłką w rękach (Felton, Anthony i Stoudemire). Powrót Brewera i Shumperta powinien jednak rozwiązać ten problemy- tylko czy wtedy znajdzie się wystarczająca ilość minut dla J.R.'a?

ŁAWKA REZERWOWYCH

Chociaż zdecydowanie podstarzała to wciąż sprawia wrażenie jednej z głębszych w NBA i wydaje się być lepszą w porównaniu do tej z początku ostatniego sezonu. Wciąż uważam, że jedno miejce w rotacji, które najprawdopodbniej zajmie Rasheed Wallace mogłoby być o wiele lepiej wykorzystane. W składzie jest wystarczająco dużo doświadczonych graczy- mentorów potrafiących grać w defensywie i mających na swoim palcu mistrzowski pierścień. Chyba, że rzeczywiście 'Sheed się wkurzył i chce uczyć zawodników Knicks gry w post'cie, tylko szkoda że wcześniej nie doszło do tego typu korepetycji.

Poza tym mamy przynajmniej po dwóch solidnych zmienników na każdej pozycji- jest głęboko na jedynce i pod koszem Tyson też będzie miał wsparcie. Praktycznie każdy gracz w zespole, poza Prigionim i Chandlerem, może występować na więcej niż jednej pozycji. Rotacja:

PG Raymond Felton/Jason Kidd/Pablo Prigioni
SG Iman Shumpert/Ronnie Brewer/James White
SF Carmelo Anthony/J.R. Smith/Steve Novak
PF Amar'e Stoudemire/Kurt Thomas/Rasheed Wallace
C Tyson Chandler/Marcus Camby

SILNE STRONY

Knicks będą się starali użyć doświadczenia swoich graczy jako jednej z głównych zalet, ale przede wszystkim to defensywny styl Mike Woodsona pod koniec ostatniego sezonu sprawił, że Nowojorczycy są jednymi z głównych kandydatów do gry w Play-Offs na wschodzie. Na pewno dobrze wpłynie na charakter drużyny dodanie do składu nieuchylających się od twardej walki zawodników.

Zostały wzmocnione słabe punkty drużyny, a mianowicie pozycja rozgrywającego i w końcu Chandler będzie mógł odpocząć spokojnie na ławce, nie martwiąc się, że pod jego nieobecność defensywa Knicks zapadnie się.

Nowojorczycy wydają się mieć jeden z głębszych składów w lidze. Ponadto po raz pierwszy ich liderzy mieli wystarczającą ilość czasu, aby przygotować się razem do sezonu. Trzon zespołu nie został zmieniony, a wspólne ogranie powinno przynieść pozytywne rezultaty.

SŁABE PUNKTY I WĄTPLIWOŚCI

Zdrowie, zdrowie i jeszcze raz zdrowie. Od weteranów nie będzie się wymagać więcej niż 20 minut na mecz, chociaż wątpie żeby doszło do takich meczy w wykonaniu Thomasa, Wallace'a czy Prigioniego. Ostatnie wieści z obozu przygotowawczego też najlepiej nie wróżą- w pierwszym meczu preseason Woodson nie mógł skorzystać z usług Amar'e, Camby'ego, White'a i Brewera, którym dokuczały urazy.

Wciąż wiele wątpliwości budzi duet ofensywnych liderów Knicks i nie chodzi o ich wzajemną współpracę, ale głównie o to jakie role odgrywają w perspektywie gry zespołowej. Nie mogą wyłącznie pochłaniać piłek w ataku, ale muszą stać swego rodzaju katalizatorem akcji ofensywnych- przede wszystkim poprzez angażowanie w gre pozostałych zawodników. Jest duża szansa, że te braki zbalansuje pojawienie się Feltona, Kidda i Prigioniego.

Knicks, z powodu podstarzałego rostera, może zwyczajnie zabraknąć energii i świeżej krwi. Wracający po kontuzji Iman Shumpert oraz wchodzący z ławki J.R. Smith mogą okazać się niewystarczającymi 'energizerami', a w przypadku tego drugiego nawet ryzykownymi. Z drugiej strony każdy z weteranów Nowojorskiej drużyny rozpoczyna nowy etap w swojej karierze, co też może ich dodatkowo zmowtywować i dodać energii. Zresztą co jak co, ale przenosiny do 'Wielkiego Jabłka' powinny pobudzić do życia.

Przewidywany bilans: 53-29

2 komentarze:

  1. poczatek artykulu ciekawy, przestalem czytac jak trafilem na bledy ortograficzne

    OdpowiedzUsuń
  2. nie bledy ortograficzne sa tutaj najwazniejsze tylko tresc.

    OdpowiedzUsuń