sobota, 4 sierpnia 2012

Olimpijska Meloniada


       W czwartek, jedni z najlepszych koszykarzy świata mieli jeden z najlepszych dni w roku. Amerykanie w wygranym 156-73 meczu przeciwko Nigerii, pobili kilka rekordów Olimpijskich, m.in. ilość zdobytych punktów oraz różnicę punktów jaką pokonali przeciwnika. Nawet z perspektywy pojedynku ze słabym rywalem, trudno było się nie zachwycić grą Amerykanów. Bohaterem meczu został Carmelo Anthony, który z 37 punktami i 10 celnymi rzutami za 3 punkty ustanowił dwa indywidualne rekordy drużyny USA podczas jej występów na turniejach Olimpijskich. Tylko, czy ten wspaniały indywidualny występ ma jakiekolwiek znaczenie?


Anthony to zawodnik, który jak mało kto potrafi doprowadzać fanów równie szybko do zachwytu, jak i do frustracji. Osobą podirytowanym jego grą szczególnie dokucza cechująca go pyszałkowatość, indywidualizm oraz brak przykładania się do gry defensywnej. Natomiast w NBA wyrobił sobie markę zawodnika, którego potencjał nie jest w pełni realizowany z przyczyn czystego lenistwa i braku ciężkiej pracy. Gra Melo przede wszystkim opiera się na talencie i w przeciwieństwie do dwóch pozostałych kolegów z drużyny USA- Kevina Duranta i Lebrona Jamesa, woli on spędzać swój czas w blasku reflektorów niż świateł sali treningowych. 

Ciężko się z tymi wszystkimi zarzutami nie zgodzić, gdyż są one najczystszą prawdą i sam wielokrotnie popadałem w frustrację wywołaną grą Nowojorskiego Karmeliusza Antoniusza. Jednak coraz częściej ocena jego gry głównie znajdowała swoje źródło w tendencyjnych opiniach opartych na wcześniej wyrobionej renomie. Tak jakby słabe występy i liczne potknięcia potwierdzały jego niską koszykarską wartość- co oczywiście ociera się o granicę absurdu. Świetna końcówka sezonu została zdystansowana przez słabsze występy Play Offs. Choć nie ma wątpliwości co do tego, że Lebron pokazał Carmelo miejsce w szeregu i kompletnie zniwelował jego zapędy ofensywne. To z drugiej strony, James byłby w stanie zrobić dokładnie to samo z każdym zawodnikiem w NBA- nawet z samym sobą. Natomiast opinie wyrażane na temat gry Anthony'ego, bardziej pasowały do popisów Mike Bibby'ego w ostatnim sezonie, niż do tego co prezentuje jeden z najlepszych ofensywnych zawodników w lidze. Chodzi o to, że Carmelo jest 'leniem' i popełnia większość z zarzucanych mu błędów, ale czasami krytyka jego jest tak wyolbrzymiona, że denerwuje bardziej od jego gry (tutaj właśnie dotyka granic absurdu). 

Zaraz po meczu zastanawiałem się, czy jego nowy rekord puntowy tak naprawdę nie obróci się przeciwko niemu i nie będzie mu zarzucane, że za dużo oddaje rzutów (16 w 14 minut), że przecież są inne gwiazdy, a on gra sam i nie podaje. Przecież ten mecz potwierdza wszystkie jego najgorsze cechy. W tym przypadku potwierdza też, że te cechy są istotne tylko wtedy gdy dochodzi do potknięć.

Chyba nikt lepiej nie podsumował ostatniego występu Anthony'ego od Tysona Chandlera, który stwierdził, że 'takich rzeczy oczekiwał od Melo'. To jest jego poziom i nikogo on nie zaskakuje.  Bo w innym przypadku będzie spotykać go krytyka- bazująca głównie na wyrobionej wcześniej i powtarzanej opinii. Przypuszczam, że gdyby nawet Carmelo poprawił swoją grę w obronie (byliśmy świadkami jej postępów w zeszłym sezonie) to miałoby to nikłe szanse na zmycie tego piętna.

Narzucona 'gęba' danemu graczowi nie powinna mieć większego wpływu na ocenę ostatniego występu zawodnika od jej rzeczywistego przebiegu. Nie chodzi tutaj o samą grę, ale także o sprawy pozaparkietowe. Dla przykładu pozwolę sobie przytoczyć historię odejścia Raya Allena do Miami Heat- jednego z największych rywali Celtics. Dziwi mnie, że jedną z głównych przyczyn tej decyzji była czysta zawiść o kontrakt Rondo i zostało to szeroko zrozumiane. Nie wyobrażam sobie Melo w podobnej sytuacji- wylane pomyje nie pozostawiłby na nim suchej nitki. Zresztą on nie musi się do nieczego przyznawać bo i tak jest wiadome że stoi za odejściem Lina. 

Tymczasem cieszmy się z genialnego występu bohatera Anthony'ego, zanim ocena jego gry znowu będzie sprowadzana do obecnego poziomu Mike'a Bibby'ego.

9 komentarzy:

  1. Kamil masz jakiegoś linka, żeby ściągnąć lub obejrzeć ten mecz ?

    dzięki,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. odejście Lina będzie miało sens JEŚLI do NYK zawita CP3.
    Nie wiem czy jest to możliwe, może napisz coś na ten temat:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja myślę że odejście STATA jest całkiem realne. Salary cap będzie wtedy bardzo elastyczne i wszystko się może zdarzyć ;) TheOakman

      Usuń
  3. Wszystkie mecze można obejrzeć na BBC Sports- poniżej link:
    http://www.bbc.co.uk/sport/olympics/2012/live-video/p00w2zyy
    A tutaj główna strona, gdzie po prawej stronie znajduje się kalendarz i wszystkie spotkania z danego dnia:
    http://www.bbc.co.uk/sport/olympics/2012/sports/basketball/events/mens-basketball

    Dla mnie odejście Lina nigdy nie będzie miało sensu, a szanse na przyjście Paula są naprawdę minimalne, raczej niemożliwe. Przyjźń z Chandlerem i Melo to chyba jednak za mało. Z drugiej strony w świecie NBA nie takie rzeczy widzieliśmy- kto kilka miesięcy temu powiedziałby, że Steve Nash zagra dla Lakers?

    OdpowiedzUsuń
  4. Melo 85% skuteczności z gry w ostatnich 3 meczach :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Wy tu o CP3 to ja napisze jeszcze o możliwych kandydatach do wzmocnienia na najbliższy sezon. Mówi się, że Knicks będą chcieli jeszcze jednego podkoszowego. Ostatnio czytałem, że Chris Andersen zgodzi się grać za minimum dla weterana. Od jakiegoś czasu stawiam na Kmarta ale podpisanie Birdbana nie byłoby głupim pomysłem. Koles dobrze zbiera i blokuje. Byłbym za.

    Wolni agenci PF/C: Kenyon Martin, Andray Blatche, Louis Amundson, D.J. White, Donte Greene, Chris Andersen

    Ja bym chciał Martin, Birdman lub Amundson

    Pozdrawiam

    Go Knicks

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesli chodzi o Andersena to jestem jak najbardziej za!!!Przyda nam sie taki gracz ale czy zawita u nas to sie okaze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Andersen wyraził zainteresowanie grą dla Knicks za minimum dla weterana.

    OdpowiedzUsuń