czwartek, 5 lipca 2012

Bo White ma coś, czego nie ma Nash...

Steve Nash jak co roku, lato spędził w Nowym Jorku.

Już od dwóch dni staram się napisać o aktywności Knicks na rynku wolnych agentów. Niestety gąszcz, zmieniających się co minutę, informacji uniemożliwiał wyciągnięcie sensownych wniosków. Dwa dni temu, po złożeniu oferty w ręce Fieldsa, to Raptors byli najbliżej przechwycenia Nasha. Jeszcze wczoraj przed snem analizowałem wszystkie 'za' i 'przeciw' pozyskania Kanadyjczyka w wymianie uwzględniającej Imana Shumperta. Nie zdążyłem się nawet dobrze wyspać, a Steve stał się zawodnikiem Lakers. Sprawdziła się jedna z najmniej oczekiwanych opcji i tylko potwierdziła, aby wróżenie z fusów najlepiej odstawić na bok.

Nie powinno się też dzielić skóry na niedźwiedziu, a w szczególności na takim, który przed chwilą nam uciekł. Jednak pozyskanie podstarzałego Nasha, nawet kosztem kontuzjowanego Shumperta, mogłoby przynieśc Nowojorczykom wiele korzyści. To nie byłby na tyle błędny krok, jak ten z 1990, w którym to oddaliśmy Stricklanda za Cheeksa. Czy też przytoczony przez Chris Rocka transfer Arizy za Francisa. Musimy pamiętać, że czas naszych gwiazd nieubłagalnie posuwa się do przodu, a problemy z poprowadzeniem ataku same się nie rozwiążą. Shumpert tak naprawdę nie wiadomo, czy zdąży się wykurować do Play Offs. Może pozbycie się Iman'a byłoby brutalnym ruchem, ale zmarnowanie zainwestowanych blisko $250 milionów w liderów do miłych też nie należy. Ponadto każdy z nas pamięta, że Mike Woodson nie przyszedł do Nowego Jorku, aby rozwiązywać nasze problemy ofensywne, bo delikatnie mówiąc układanie ataku nie należy do jego silnych stron. Nie tylko Woodson skorzystałby na przyjściu Nasha, ale z darmowych korepetycji mógłby czerpać wiedzę pojętny Lin. Jeśli nie Steve, to kto lepiej rozruszałby zardzewiałego STAT'a? Oczywiście sięganięcie po Nasha można też odebrać jako swego rodzaju akt desperacji i kolejny typowy ruch Knicks po podstarzałe wielkie nazwisko z wygórowanymi żądaniami finansowymi. Tylko, że w tym przypadku nie jestem do końca przekonany, aby tak było. Nash mógłby pomóc Knicks w walce o mistrzostwo.

Teraz zastanawiam się co czuje 'wielki szachmistrz' Brian Colangelo? Chciał zablokować możliwości Knicks w pozyskaniu Nasha i ta sztuka mu się powiodła. Mam wiele obiekcji do zaoferowania Fields'owi za trzeci rok gry $10 milionów. Jeszcze rok temu, pewnie jak większość z fanów Knicks, rozpaczałbym z powodu prawdopodobnego odejścia tego zawodnika, ale teraz liczę że Knicks nie popełnią błędu i ne wyrównają propozycji Raptors (o ile w ogóle będą mogli). 10 milionów to stanowczo za dużo za materiał na dobrego zadaniowca. Bo do tej klasy zawodnika on jeszcze aspiruje. Ostatni sezon obnażył wiele jego słabości, których nie zakryje 'gadka' o tym jak bardzo Casey chciał go mieć w swoim składzie. Landry prezentował się znakomicie w meczach, w których Knicks grali znakomicie (Linsanity). Natomiast gdy Nowojorczycy byli w tarapatach, trudno było odnotować jego obecność na parkiecie. Od zawodnika typu 'blue-collar'- jakim zdecydowanie jest Fields- musimy oczekiwać co wieczór solidnej i ciężkiej pracy bezwzględu na okoliczności. Tymbardziej, że jego gra nie opiera się na dyspozycji rzutowej danego wieczoru. Landry'emu brakuje konsekwencji w działaniach- jest młodym zawodnikiem z defektem Lamara Odoma z poprzedniego sezonu. Ponadto powinien popracować nad rzutem, bo póki co pełni funkcję takiego 'Power Guarda'. Nie można mu odmówić serca do gry, ale 20 baniek za 3 lata? Cóż wielka szkoda, że Lina opuści jego dobry przyjaciel.

Wszystko na to wskazuje, że Knicks oferując kontrakt Jamesowi White'owi przedstawili swojego stanowisko w sprawie wyrównania oferty Landry'ego. White nigdy nie będzie zawodnikiem pierwszej piątki, ale ma zadatki na produktywnego 'bench-scorera'. Nie takie rzeczy widzieliśmy w MSG- jakby nie patrzeć został wybrany w drafcie numer wyżej nad Novakiem. Jak pewnie już wiecie, podczas okresu w college'u był najlepiej punktującym dla Cincinatti- poza tym potrafił też dobrze zebrać. O jego karierze w NBA nie można zbyt wiele powiedzieć, a z bio wynika, że tak naprawdę nigdy nie dostał większej szansy na prezentacje swoich umiejętności. Podczas swojej przygody w lidze włoskiej został najlepszym strzelcem Serie A. Na pewno pozytywnym akcentem jest fakt, że w przeszłości zainteresowani jego usługami byli Spurs i coach Popovich- podobnie zresztą jak grą naszego greckiego zawodnika z draftu. Wbrew powszechnej krytyce, zaczynają mi się podobać ruchy w kierunku wyszukiwania graczy spoza głównego rynku. Miejmy nadzieje, że umiejętność właściwego oceniania graczy nie zawiodła u Kevin'a Wilson'a, który jest scoutem Nowojorczyków w Europie. Takie ruchy mogą nas jeszcze pozytywnie zaskoczyć i w dodatku nie trwonimy pieniędzy na prawo i lewo. Poza tym White ma coś czego nie ma Nash...

Jeszcze przedwczoraj pisałem jakim to fenomenem są Knicks wśród drużyn NBA, jeśli chodzi o budowanie składów. Cała ta historia z nieprzemyślanym wydawaniem pieniędzy i przepłacaniem graczy. Najwidoczniej nasza kuzynka z prowincji, która właśnie się wprowadziła do miasta odczuwa kompleksy i też chce sie pochwalić zawartością karty kredytowej. Brawo dla Nets, za kopiowanie poczynań Knicks, które stały się przyczyną pasmą naszych niepowodzeń. Zastanawiam się czy Brooklyn nie połknął kontraktu Johnsona tylko dlatego, aby go później użyć w wymianie z Magic (kontrakt Turkoglu w pakiecie z Howardem). Pan Prokofiev powinien wiedzieć, że Hennigan to kompletnie inna szkoła, w której nie handluje się kontraktami, a wymienia wartościowych graczy. Teraz Nets mają Wallace'a, Williamsa, Teletovica, Johnsona i minimalne szanse na sprowadzenie Howarda. Pierwszy krok do uzależnienia od zakupów?

Rozgrywki NBA w przyszłym sezonie powinny stać na wyższym poziomie. Nie tylko ze względu na przywrócenie normalnego terminarza, ale również z powodu pojawienia się utalentowanej grupy graczy z klasy 2012. Nie każdy z nich z miejsca stanie się gwiazdą swojego zespołu, ale na pewno podniosą jakość rotacji. Dlatego też walka o wolnych agentów nie powinna być, aż tak bardzo zażarta. Gdy jeszcze możemy mieć żal do zarządu Knicks o niepozyskanie wyższego picku w drafcie, to brak zbytnej aktywności naszej drużyny na rynku tranferowym może przynieść pozytywne skutki. Nie staramy się za wszelką cenę pozyskać wolnych agentów i zapłacić za nich zbyt wysokiej ceny. Nie zawsze pozyskanie nowego gracza wpływa na polepszenie gry drużyny, o czym doskonale nauczyły nas ostatnie lata. Tymczasem inne organizacje rzuciły się dostępnych graczy i oferują im bajońskie sumy. Duża przestrzeń pod salary cap jest jedną z przyczyn tegorocznego przepłacania praktykowanego przez wiele teamów, które skorzystały na amnestii. Co najdziwniejsze ograniczeni przez salary cap Knicks mogą jeszcze zyskać i nie będąc zbytnio aktywnymi na rynku wolnych agentów pozyskać wartościowego gracza za rozsądną sumę. Tymczasem, żegnaj Landry! Dziękujemy i powodzenia w Toronto!








5 komentarzy:

  1. Brawo Kamil swietny artykul no i gratuluje zalozenia blogu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Stefan. Liczę, że będziesz regularnie tu zaglądał!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooo już podbiera najwierniejszych czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ nie śmiałbym nigdy! Jest wystarczająco miejsca dla nas dwojga. Na szczęście nie musimy walczyć o wolnych agentów, bo mogą grać w dwóch drużynach jednocześnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne ze bede a zNYKajacy sie nie martw Twoj jest jak narazie No.1:)

    OdpowiedzUsuń